Znane nieznane - Trochę o pomnikach. Cz. 1.

Archiwalne artykuły historyczne, które pojawiały się na łamach Dwutygodnika Szczecineckiego TEMAT. http://www.temat.net
Post Reply
Szczecinek.org
Posts: 168
Joined: 02 Feb 2009, 21:13

Znane nieznane - Trochę o pomnikach. Cz. 1.

Post by Szczecinek.org »

Przed wojną ówczesny Neustettin obfitował w różnego rodzaju pomniki, obeliski, głazy, posągi i monumenty upamiętniające ważne dla jego mieszkańców historyczne zdarzenia. Z tej całej plejady pamiątek "ku czci", do naszych czasów zachowała się tylko jedna budowla, ale za to dość znaczących rozmiarów. Mowa oczywiście o wieży poświęconej "żelaznemu" kanclerzowi - Otto von Bismarckowi. Ale zanim o niej opowiem, kilka słów o innych pomnikach, które przestały istnieć sześćdziesiąt lat temu.

Pierwszym znanym monumentem był sprokurowany przez szczecineckich mieszczan pomnik najjaśniejszego cesarza Wilhelma I (1797-1888). Odsłonięto go w dziewiątą rocznicę śmierci - dokładnie 2 sierpnia w 1897. Okazały pomnik musiał sporo kosztować, a uroczystości związane z jego odsłonięciem urządzono z wielką pompą. Właśnie z tego okresu pochodzi pamiątkowe zdjęcie - nie wiem dlaczego datowane na 2 08 1898 rok. U stóp spiżowego cesarza leżą całe stosy wieńców, a tego dnia nawet ratuszowe mury zostały przybrane świerkowymi girlandami.

Image

Cesarz został unieśmiertelniony (tylko do 1945 roku) w pełnej postaci. Starszy pan z potężnymi bokobrodami i odkrytą głową wspiera się jedną ręką na kolumience, na której umieszczono jakiś dokument z wielką pieczęcią. Lewa ręka wsparta na rękojeści szabli - tym sposobem cała sylwetka miała znamionować człowieka czynu. Najjaśniejszy patrzy w kierunku południowo - wschodniej rynkowej pierzei. Trzymetrowej wysokości posąg ustawiony został na cokole ze sztucznego kamienia. Zwieńczenie cokołu zdobiły cztery kartusze z herbami. Ten właśnie fragment pomnika, zanim trafił do muzealnego ogródka, przez pięćdziesiąt lat obmywany był przez fale Trzesiecka. Twórcą wysadzonego po zakończeniu wojny pomnika był prof. Wandschneider z Berlina.

Image

Mieszkańcy dynastię Hohenzollern darzyli wielkim sentymentem. Dowodem na to jest również i to, że jedna z głównych ulic (dz. 1. Maja) nazwano Friedrichstrasse. Owe upodobanie do królewsko - cesarskiego rodu brało się pewne z tego, że to właśnie dziad Wilhelma I - Fryderyk Wilhelm III (1797-1840) wracając z podróży do Królewca, miał przyjemność, a może raczej był tak wyczerpany trudami podróży, że musiał skorzystać z noclegu w Szczecinku. Owe lokalne zdarzenie historyczne miało miejsce 19 grudnia 1809 roku. Dodam, że podróżował razem ze swoją małżonką królową Luizą. Królewskiej parze na lokum przygotowano dom sędziego przy Starym Rynku nr 1 (dz. plac Wolności).

Image

W 1937 roku - dokładnie nie wiadomo z jakich powodów - pomnik został w całości "przeflancowany" do parku. Postawiono go na specjalnie urządzonym skwerku, znajdującym się na wysokości koszar przy ul. Kościuszki. Cesarz stanął tyłem do jeziora a u podnóża monumentu rozciągał się kwietny dywan, otoczony szpalerem krzewów.
Jakoś tak się złożyło, że tuż obok, ale znacznie bliżej głównej parkowej alejki, do 1945 roku stał inny, znacznie mniejszy pomnik. Był on był poświęcony 173. Zachodniopruskiemu Regimentowi Piechoty walczącemu na frontach I wojny światowej (1914-1918).

Dzisiaj w miejscu dwóch pomników i urokliwego parkowego zakątka, od wielu lat w znajduje się ośrodek PTTK "Fala". Trzeba nazwać rzecz po imieniu - ta część parku została już bezpowrotnie stracona. Zamiast kwiatów, klombów i alejek za dziurawym i krzywym płotem stoi murowana parterowa buda i kort tenisowy z rzędem zdewastowanych, obskurnych budek udających domki kempingowe.

Image

Ciekawą historię ma szczecineckie lapidarium. Pocztówka, na której zostało uwiecznione, pochodzi z 1914 roku. Być może miejsce to jeszcze przed wybuchem ostatniej wojny mogło wyglądać nieco inaczej. W każdym razie na początku XX wieku stały tam trzy wielkie granitowe głazy, które - jakby inaczej - miały upamiętniać: cesarza Wilhelma II (to syn tego z pomnika) feldmarszałka von Moltke i Roons'a (nie wiem kto zacz). W pobliżu (dokładnie naprzeciwko więzienia) znajdował się czwarty granit z tablicą upamiętniającą założyciela szczecineckiego parku i zarazem prezesa tutejszego sądu - Stelltera. Za zasługi i w dowód wdzięczności, szczecineccy mieszczanie jego nazwiskiem nazwali wydartą jezioru nadbrzeżną ulicę - dzisiejszą ul. J. Ordona.

Image

Na osi ulicy Jasnej już na terenie parku u podnóża skarpy stał betonowy(?) sześcian - pomnik poświęcony 34. Regimentowi Rezerwy Piechoty z lat 1914-1918. Na osiowo umieszczonych niszach widniały inskrypcje, zaś w jego narożnikach symbole "żelaznych krzyży" - odznaczenia przyznawanego za bohaterstwo na polu walki. Zwieńczenie pomnika utrzymanego w klimacie modernistycznego grobowca, nawiązuje do kształtu sklepienia klasztornego.

Image

Najstarszym szczecineckim pomnikiem był usytuowany w parku na osi dzisiejszej ul. Parkowej pomnik poświęcony poległym mieszkańcom miasta i powiatu. Ustawiono go mniej więcej w połowie odległości pomiędzy ulicą a brzegiem jeziora. Na jego ośmiu bokach znajdowało się tyleż samo tablic z nazwiskami poległych w latach 1864, 1866 i 1870/71. Czy znalazły się tam również nazwiska poległych z okresu I wojny światowej - tego nie wiem. Z czasem przy pomniku pojawiły się dwie zdobyczne francuskie armaty. Po jego zburzeniu w 1945 roku, kolubryny przez kilka ładnych lat stały przy głównej bramie koszar przy ul. Kościuszki, by potem stać się łupem jednego z bydgoskich muzeów.

Image

Na wprost wejścia na plażę miejską, na trójkątnym skwerku, już w latach trzydziestych umieszczono kamienny głaz z wyrytym nazwiskiem Schlageter. W ten sposób naziści upamiętnili skazanego na śmierć w 1923 roku we Francji za terroryzm niemieckiego kupca - mieszkańca kraju wyśmienitego wina i pacyfistów.

W tym miejscu wypada jeszcze wspomnieć o wielkich kamieniach zgromadzonych przy drodze wylotowej w kierunku Trzesieki. Zamierzano z nich zbudować wielki monument upamiętniający zwycięstwo "nadludzi" nad Słowianami. Tak naprawdę nie wiadomo do dzisiaj, po co je z okolicznych wsi zwożono. W każdym razie leżą tam już od sześćdziesięciu lat i jeśli nikt ich nie ukradnie, pozostaną na wieki.
Innym swego rodzaju monumentem, choć raczej trudno zaliczyć go do pomników - jest zachowana w doskonałym stanie wieża Bismarcka. Jej uroczyste otwarcie nastąpiło dokładnie 31 marca 1911 roku. Po śmierci "żelaznego" kanclerza w ówczesnych Niemczech zaczął się szerzyć jego kult. Oznaką owej świeckiej liturgii oprócz pomników (naliczono ich aż 550) była budowa 238 z planowanych 400 wież. Oprócz Szczecinka wieżą poświęcona Bismarckowi ufundowali m. in. mieszkańcy pobliskiego Okonka (znacznie bardziej okazałą od szczecineckiej!), Białego Boru i Złotowa.

Image

Jak zawsze przy tego rodzaju patriotycznych uniesieniach byli i są do dzisiaj tacy, którzy wbrew pozorom nie robią tego bezinteresownie. Tak też się stało w Neustettinie. Na fali nowego kultu w 1907 roku, Heinrich von Dennig zaoferował szczecineckim radnym przekazanie za darmo(!) dziewięćsetmetrowej działki położonej tuż nad jeziorem, w miejscu pradawnego grodziska zwanego Burgwallem. Ponieważ do działki nie było dojazdu, miasto zostało zmuszone do wykupienia całego przyległego terenu, który również należał do tej samej osoby. Prace przy budowie trwały zaledwie dwa lata, a jej uroczyste otwarcie nastąpiło dokładnie 31 marca 1911 roku.
Wieża o bardzo wątpliwych walorach architektonicznych ma rzut kwadratu. W całości (nie licząc żelbetowej klatki schodowej) została zbudowana z łamanego kamienia. Nad wejściem umieszczono nieistniejącą już dzisiaj inskrypcję - "Bismarck". I bardzo by się ktoś mylił, gdyby sądził, że tego typu obiekty służyły wyłącznie do podziwiania widoków!
Osiemnastometrowej wysokości trzon wieńczy cylindryczna nadbudówka - to ogniowa misa (czara), która jak sama nazwa wskazuje, służyła do rozpalania wielkiego ognia. W tym miejscu wypada dodać, że tego typu budowle były miejscem kultowych spektakli polegających na nocnym wyciu (śpiewie) przy piwie i buchającej w niebo olbrzymiej pochodni. W zależności od lokalnego zwyczaju, ogniowe kolumny płonęły najczęściej 31 marca (dzień urodzin Bismarcka), a także pomiędzy 21 a 24 czerwca (przesilenie letnie) lub w rocznicę bitwy pod Sedanem. Sądząc po dacie oddania wieży do użytku, w Szczecinku ogień prawdopodobnie rozpalano 31 marca. Do jego podtrzymania służyły różnego rodzaju materiały w tym m. in. drewno, tłuszcz, olej, smoła, ropa a nawet torf i odpady z przędzy lnianej. Ponieważ poważnym problemem były lecące w powietrze iskry, dlatego wieże lokowano z dala od drzew i miejskiej zabudowy. Po germańskich spektaklach na ścianach zostały jeszcze olbrzymie zacieki po smole...

Dzisiaj ognistą kolumnę - nazwaną po wojnie z braku lepszego pomysłu, wieżą "Przemysława" - przesłoniły okoliczne drzewa. Wspinaczka krętymi schodami na jej szczyt jest bezcelowa - chyba, że ktoś lubi duży wysiłek fizyczny połączony z odorem szamba. Oprócz rozłożystych drzew widać niewiele. Wieża mogłaby się stać atrakcyjnym punktem niedzielnych spacerów, gdyby można było wyciąć kilka drzew, tym samym odsłaniając fantastyczną panoramę na jezioro. Problem w tym, że miasto od tej części parku się odwróciło. W efekcie zamiast turystycznej atrakcji mamy osiemnastometrowej wysokości szalet.

Jerzy Gasiul
Dwutygodnik Szczecinecki TEMAT.
3 marca 2005
www.temat.net
Post Reply