Szczecinecki rynek-historia szczecineckiego centrum miasta.

Archiwalne artykuły historyczne, które pojawiały się na łamach Dwutygodnika Szczecineckiego TEMAT. http://www.temat.net
Post Reply
Szczecinek.org
Posts: 168
Joined: 02 Feb 2009, 21:13

Szczecinecki rynek-historia szczecineckiego centrum miasta.

Post by Szczecinek.org »

Do dzisiaj śródmieście zachowało swój oryginalny, średniowieczny układ urbanistyczny.
Tak jak przed wiekami, z Rynku wybiegają w cztery strony świata, cztery ulice. Na południe wiedzie ul. Zamkowa. Dziwnym zbiegiem okoliczności jej nazwa przetrwała do dzisiaj! Jeszcze do XVIII wieku, kiedy to w latach 1780-1784 po raz pierwszy obniżono wody Trzesiecka, aby dostać się do zamku trzeba było pokonać ok. osiemdziesięciometrowej długości drewniany most łączący zamkową wyspę z miejską bramą. Na zachód biegła ul. Królewska (dz. Boh. Warszawy) a zamykała ją Brama Białogardzka. Na wschód prowadziła ul. Pruska ( dz. ul. 9. Maja) z bramą o takiej samej nazwie. Uliczką wiodąca w kierunku północnym, poprzez Rybacki Most, można było dostać się do Kiecza - przedmieścia zamieszkałego przez Kaszubów, a więc rodzimych mieszkańców tych ziem.
Po ostatniej wojnie z nieznanych mi przyczyn nazwę najstarszej dzielnicy Szczecinka zmieniono na Chyże.

Szczecinek lokowany został na prawie lubeckim. A oto jak szesnastowieczny pomorski kronikarz Tomasz Kantzow, który nie przyznawał się do swoich słowiańskich korzeni, na kartach "Pomeranii" wyjaśnił przyczyny założenia miasta:
..By kraj swój umocnić, zbudował wnet Warcisław nad polską granicą zamek wraz z miejscowością Nowy Szczecin (Neuen Stettin) i obsadził je ludźmi, iżby kraj podczas licznych wypraw margrabiów na Polskę i Pomorze Tylne był stamtąd chroniony. I od tego czasu Szczecin nad Odrą Starym się zowie Szczecinem, ów zaś nad Gwdą (Ludda) - jest Nowym Szczecinem. (Wyd. US - Instytut Historii)
Ponieważ przywilej lokacyjny zaginął, przypuszcza się, że miasto otrzymało 200 łanów ziemi (ok. 3000 hektarów obejmujących również lasy, pola i łąki). Mimo, że przez wieki obszar zabudowy znacznie się powiększył, tak jak przed wiekami Rynek nadal jest najważniejszym miejskim placem. Warto przypomnieć, że od 1570 roku właśnie tutaj odbywały się, mocą przywileju nadanego przez księcia Jana Fryderyka, co roku dwa jarmarki, podczas których handlowano głównie końmi, odzieżą i butami. Swoją główną rolę - targowiska, przestał pełnić co najmniej pół wieku temu.

Image

W 1945 roku w polskim już Szczecinku, Rynek przezwano placem Wolności. Dlaczego placem? Być może, że o handlowaniu w tym miejscu nie było mowy? Większości przybyszów z różnych stron Polski, którzy w tym czasie zasiedlali miasto, rynek kojarzył się przede wszystkim z targowiskiem, a te znajdowało się na placu Winnicznym. Dzisiaj już tylko nie mający w miejscowym nazewnictwie rozeznania przyjezdni, używają jego pierwotnej nazwy.

Tu, w Rynku, zbiegały się dwa trakty: zachodni, z kierunku Białogardu i dalej Kołobrzegu oraz wschodni z przejścia granicznego na rzece Gwda. Na środku Rynku, dokładnie na wysokości dzisiejszej ul. 9. Maja, znajdował się ratusz. Dopiero po pożarze miasta w 1847 roku, siedzibę burmistrza przeniesiono na nowe miejsce, tym razem w północnej pierzei.

Image

Ratusz pełnił rolę nie tylko administracyjną. Był jednocześnie mieszkaniem burmistrza. W jego murach znajdowała się również siedziba straży miejskiej, sąd, więzienie a także waga miejska. Warto przypomnieć, że tutejszym zwyczajem wszystkie domy usytuowane przy rynkowej pierzei otwierały się od strony wałów. Szczecinek od samego początku zawsze był miastem biednym, dlatego budowy murów obronnych nigdy się nie doczekał. Za obronę musiały wystarczyć ziemne wały i podwójne, napełnione wodą rowy.

W rynku znajdowała się również studnia publiczna, a także - jakże inaczej - latryna. Podczas budowy kanalizacji w 1996 roku w jego południowo - zachodniej części, natrafiono na ślady właśnie takiego średniowiecznego przybytku. Zbudowany był tak jak wszystkie domy, (oprócz ratusza, zamku i kościoła)czyli z drewna. Poza fragmentem skórzanej ciżmy, na nic godnego uwagi wówczas nie natrafiono.

Image

Mieszkańcom mocno we znaki dawała się wszechobecna woda. Nic dziwnego, wszakże miasteczko ulokowano na zaledwie 300 metrowym przesmyku pomiędzy dwoma jeziorami Trzesiecko i Wielimie. Poziom ówczesnych jezior był znacznie wyższy niż obecnie, toteż większość terenów miejskich stale było zalewanych. Prawdę mówiąc (a raczej pisząc), ów średniowieczny przesmyk praktycznie istniał jedynie w suchej porze roku. Podmokłe i grząskie miejsce zmuszało mieszkańców do stawiania swoich domów na dębowych palach. Nie dość na tym. Drewnianymi dranicami i okrąglakami wykładano nawet ulice i place. Kto w Biskupinie był, ten może sobie wyobrazić jak to mogło wglądać.
Z biegiem wieków, głównie z powodu licznych pożarów, a także ...śmieci, poziom terenu systematycznie się podnosił. Warto przypomnieć, że zarówno odpadki, nie mówiąc o odchodach ludzkich i zwierzęcych, ówczesną modłą po prostu wyrzucano na ulicę. Z czasem poziom rynku wzrósł na tyle, że można było obejść się bez drewnianych pomostów i nawierzchnie ulic mogły być umacniane brukiem.

Historia miasta do XIX wieku jest właściwie białą plamą. Liczne powodzie i pożary (Szczecinek nazywano: "zarzewiem ognia i zarazy"), gruntownie "wyczyściły" miejskie archiwa. Jeśli chodzi o Rynek, pewne jest jedynie to, że w 1907 roku w związku ze zbliżającym się sześćsetleciem istnienia miasta, z chudej miejskiej skarbony wyasygnowano nieco grosiwa na wyłożenie go szwedzkim granitem. Najstarsi mieszkańcy pamiętają doskonale plac wybrukowany kamienną kostką. W jego centrum krzyżowały się cztery wąziutkie jezdnie obramowane takim samym kamiennym krawężnikiem.

Image

Chyba na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych po stronie południowo - wschodniej urządzono stanowiska dla autobusów PKS. Był to taki pierwowzór późniejszego dworca autobusowego. Po jego przeniesieniu na dworzec kolejowy, w tym miejscu powstała uliczka z postojem dla taksówek i zielony, okraszony kwiatami skwerek. A jeśli już mowa o autobusach, to wypada jeszcze wspomnieć o przystanku komunikacji miejskiej, ustawionym dokładnie na wysokości wejścia do ratusza. Właśnie taki pl. Wolności został utrwalony na pocztówce z połowy lat sześćdziesiątych.

Image

Skoro mowa o tym fragmencie Rynku, cofnijmy się do lat przedwojennych. Tamta pierzeja w niczym nie przypomina tej współczesnej. Na rogu dz. ul. 9 Maja (przedwojenna Pruska) stała dwupiętrowa kamienica z bardzo dekoracyjną attyką. Po sąsiedzku znajdowała następna z nie mniej strojną fasadą. To właśnie tutaj mieściła się apteka. Ze zdjęcia można odczytać jej szyld "Alte Apotheke" (Stara apteka). Ona też była zarzewiem nieszczęścia. Drogocenne spirytualia z aptecznych magazynów sprowokowały w 1945 roku Czerwonoarmiejców i w efekcie cały kwartał uliczny od Rynku aż do Niezdobnej puszczono z dymem. Pozostałości w postaci olbrzymiej sterty gruzów zostały uprzątnięte pod koniec lat czterdziestych.

Image

W latach sześćdziesiątych plac mocno się przeobraził. Znikły szwedzkie granity, a w miejscu prostego skrzyżowania, zjawiło się pierwsze szczecineckie rondo. Już nie mówiło się "na placu" tylko "na rondzie". Na środku pozostawiono jedynie żelbetowy poniemiecki słup tyle, że okraszony kilkoma jarzeniówkami. Latarnia pełniła równocześnie rolę drogowskazu. Tu z centralnego punku w mieście rozchodziły się drogi w kierunku Szczecina, Koszalina, Słupska i Połczyna.

Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych postanowiono południowo - wschodnią pierzeję zabudować w stylu "blokowym". Nie było mowy o jakimkolwiek nawiązaniu do starej architektury. Przyznać trzeba, że jak na mierne możliwości ówczesnych budowlańców i niechęć inwestorów - jak mówili - do "udziwnień", udało się postawić budynek, który mocno odbiegał od typowej sztampy z tamtych lat. Jego budowa zbiegła się z przebudową starego Rynku.

Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych, po wielu perturbacjach dobiegała wreszcie końca budowa pierzei, postanowiono przy okazji zmienić sam Rynek. Dobrze się stało, że wszystko zbiegło się ze zmianą ustroju. Socjalizm zgasł i nagle się okazało, że nie można komuś, wbrew jego woli, zagospodarować jego terenu!

Image

Tak się składa, że bardzo dobrze zapamiętałem ówczesną propozycję zagospodarowania placu Wolności. Rzecz jasna projekt placu wykonano pod dyktando zarządu SzSM i jakiegoś koszalińskiego architekta. Co tu dużo mówić - to był po prostu koszmar. Oprócz rzędu drzew, które miały być posadzone wzdłuż ścin budynków, królował wszędobylski asfalt! Najważniejszym problemem dla zarządu SzSM była bowiem kwestia związana z parkowaniem samochodów dla mieszkańców ichniego bloku!

Po raz pierwszy stało się coś nie po myśli prezesa spółdzielni. W 1992 roku rozpoczęto przebudowę Rynku, ale już zgodnie z nowym opracowaniem. W miejscu ronda, o którym w wyniku prowadzonej bardzo długo budowy prawie zapomniano, pojawiła się kolorowa kostka z polbruku. Trzeba było przy tym przełamać wiele stereotypów i małomiasteczkowego myślenia m. in. o możliwości wykluczenia z ruchu kołowego pl. Wolności, fragmentu ul. 1. Maja i Bohaterów Warszawy. Urzędnikom trzeba było tłumaczyć i podawać przykłady, że w Polsce są już takie miasta z tak zagospodarowanymi śródmieściami. Dzisiaj, po latach, wszystko wydaje się oczywistością - śródmiejski deptak biegnący przez całe stare miasto - wtedy tak nie było...

Ostatnim akordem była budowa w 1996 roku fontanny. Wybuchła wówczas niesamowita medialna wrzawa. Były nawet urzędowe skargi do konserwatora wojewódzkiego... Mimo wszystko, fontanna powstała. Wprawdzie daleko jej do tego, co przewidywał projekt architektoniczny, ale żyję wciąż nadzieją, że z czasem upodobni się do wodotrysku z projektu. Na razie przypomina krąg urwanych tuż nad cembrowiną rur, z których ciurka woda, a całość przypomina jedną dużą awarię miejskich wodociągów.


Jerzy Gasiul
Dwutygodnik Szczecinecki TEMAT
1 lipca 2005
www.temat.net
Post Reply