Ciekawostka

Ogólna dyskusja historyczna, niezwiązana z miastem oraz ziemią szczecinecką.
Waldek

Ciekawostka

Post by Waldek »

Powiedzcie mi adres a powiem wam który wasz komin :lol:

Image

Giziu --widzę każdy twój ruch :lol: :lol: :evil:
GIZIO

Post by GIZIO »

Serwo

No Wald widzę,że planujesz nalot. :lol: To chyba wytoczę 88-mm. :P :wink: .Pozdro 8)

Ps.Trzeba będzie załatwić osłonę na komin. :lol:
User avatar
szperacz88
Posts: 102
Joined: 01 Mar 2005, 08:32
Location: Szczecin

Post by szperacz88 »

Za skrzyne żywca moge ci pociągnąc zasieki, potykacze, spirale bruno i okopy, raze ze schronami polowymi :lol:
GG: 6137084
----------------------
szperacz jak zawsze
GIZIO

Post by GIZIO »

Serwo
Dzięki,ale jak ma się 88mm,to takie pierdoły to podstawa. :lol: :wink: Pozdrocho 8)
User avatar
szperacz88
Posts: 102
Joined: 01 Mar 2005, 08:32
Location: Szczecin

Post by szperacz88 »

No wiesz, jakby mu się zamarzyło wylądować w polu i zaatakować z marszu lugerkiem to wiesz :lol: :lol:
GG: 6137084
----------------------
szperacz jak zawsze
GIZIO

Post by GIZIO »

Serwo

Dzięki będę pamiętał.Szperacz,a jak tam wykopki?Byłeś gdzieś,coś wyskoczyło?Pochwal się. 8)
User avatar
szperacz88
Posts: 102
Joined: 01 Mar 2005, 08:32
Location: Szczecin

Post by szperacz88 »

No generalnie ja działam na jednym terenie, tak długo kopie ze wiem jak sie pokolei o niego klepali w ciagu 2 dni, dzisiaj sapery zabrali 20 ogórów, ale to kolega im pokazywał bo sie spóźniłem i juz ich nie było, okazało się że jeszcze musza po Nowym Roku się wrócić i zabrać 6 x 82mm i 2 x 50mm ruskie moździeżaczki.
Ogólnie kolega mówił ze saperzy spoko byli
GG: 6137084
----------------------
szperacz jak zawsze
Waldek

Post by Waldek »

Uwaga co wysyłacie lub odbieracie z zagranicy.

Poniedziałek, 8 stycznia 2007

Karabin ukryty w ramie roweru
PAP 11:20

Ukryty w ramie roweru karabinek i 10 noży z symbolami nazistowskimi znaleźli celnicy z Częstochowy w paczkach nadesłanych ze Stanów Zjednoczonych - poinformowała rzeczniczka Izby Celnej w Katowicach Elżbieta Gowin.

W trakcie kontroli przesyłek w częstochowskiej placówce celnej zakwestionowano trzy paczki nadesłane z USA. Podczas rewizji przy użyciu specjalistycznego sprzętu do prześwietlania celnicy zauważyli, że w dwóch z nich znajduje się broń - w jednej noże, a w drugiej karabinek.

W pierwszym przypadku nadawcy zadeklarowali, że przewożą używaną odzież, zabawki i obuwie. Tymczasem w przesyłce pomiędzy odzieżą celnicy znaleźli 10 noży z symbolami nazistowskimi. W drugiej paczce miał być rower, okazało się jednak, że w jego ramie przemyślnie ukryto karabinek kaliber 30.

W jeszcze innej zatrzymanej przesyłce ze Stanów Zjednoczonych częstochowscy celnicy znaleźli 45 odbiorników CB Radio. Zawartość przesyłki nie trafi jednak do odbiorcy, mieszkańca Białegostoku, gdyż zakwestionowane CB Radia nie spełniają wymagań polskiej normy w zakresie emisji, częstotliwości i maksymalnej czułości odbiorników radiowych - wyjaśniła Gowin. (reb)
Waldek

Post by Waldek »

Kopiąc grób trafili na skarb
2007-01-05 13:25 /PAP/
Pracownicy cmentarza komunalnego w Wojcieszowie (Dolnośląskie) podczas kopania grobu odkryli skarb, w skład którego wchodzi około 3 tysięcy monet - poinformował rzecznik złotoryjskiej policji, Piotr Klimaszewski.

Odkrycia dokonano w czwartek. Wewnątrz 20-litrowej bańki znajdowały się niemieckie monety obiegowe, z których najstarsze pochodzą z 1875 roku, zaś najmłodsze z roku 1939. Część monet znajdowało się bankowych rulonach.

Znalezisko, które jest własnością Skarbu Państwa, zabezpieczyła policja. Powiadomiono o nim także służby konserwatorskie.

Setki monet, zwłaszcza wykonanych ze srebra, znajduje się w doskonałym stanie - powiedział rzecznik. Oprócz monet znaleziono sztućce oraz broszkę wykonaną prawdopodobnie z masy perłowej.
GIZIO

Post by GIZIO »

Serwo

No jestem ciekaw ile już znalazło nowych właścicieli?Pozdro 8)
User avatar
NASA
Posts: 186
Joined: 25 Jun 2006, 19:08

Post by NASA »

Kiedy nam takie coś się trafi?
GIZIO

Post by GIZIO »

Zawsze jakaś możliwość pozostaje i to w tym najbardziej kocham.Kopania,szukania i znajdywania.Tego mi trzeba. :wink: :lol: Pozdro 8)
Waldek

Post by Waldek »

Mordercy Powstania Warszawskiego
Wojciech Romerowicz: Mordercy warszawiaków
Kategoria: Opinie

piątek, 8. września 2006
Podczas narady wyższych dowódców niemieckich 21 września 1944 roku SS-Reichsführer Heinrich Himmler miał powiedzieć o Powstaniu Warszawskim, że to: „Walka najbardziej zażarta spośród prowadzonych od początku wojny, równie ciężka, jak walka uliczna o Stalingrad”.
Dopiero od niedawna temat Powstania Warszawskiego zaczął docierać do świadomości opinii publicznej na całym świecie. To wydarzenie było jednym z najbardziej tragicznych w historii XX wieku.


Sześćdziesiąt trzy dni prawdziwego piekła na ziemi, morderczych walk w scenerii ruin, huku wystrzałów, duszącego pyłu i cuchnących trupów. Powstanie związało znaczną część 9. Armii Niemieckiej, zadając okupantowi ciężkie straty. Zginęło siedemnaście tysięcy niemieckich żołnierzy, a dziewięć tysięcy odniosło rany.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że walki w Warszawie stały się swoistym eksperymentalnym poligonem dla hitlerowskiej machiny wojennej. Na miasto rzucono wiele nowych rodzajów broni, jak również oddziały złożone z morderców, zwyrodnialców i wszelkich przestępców.

3 sierpnia 1944 roku dowódcą niemieckich sił walczących w Warszawie został SS-Obergruppeführer Erich von dem Bach-Zalewski. Natychmiast rozpoczął poszukiwania formacji, które bez większego uszczerbku dla frontu mogłyby wziąć udział w walkach. Do stolicy ściągnięto między innymi pododdziały 5. Dywizji Pancernej SS „Viking” i Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Herman Göring”, pułk szturmowy Brygady RONA (Rosyjskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej), oddział białoruski (część 13. Batalionu Specjalnego SS), 209. Kozacki Batalion Schutzmannschaften, I/111. Batalion Azerski, II Batalion „Bergmann” (kaukaski), ukraiński Legion Wołyński i wiele innych formacji Wehrmachtu i policji. Kluczową rolę w tłumieniu powstania miała jednak odegrać SS Sturmbrigade pod dowództwem Oberführera Oskara Dirlewangera.

Zbieranina degeneratów

Początki Sturmbrigade „Dirlewanger” sięgają początków wojny. Wówczas to u Himmlera zameldował się sam Oskar Dirlewanger, proponując sformowanie jednostki, która swoimi walorami bojowymi przewyższy wszystkie inne. W jej szeregach mieliby się znaleźć ludzie nade wszystko kochający ryzyko i przygodę, a przy tym bezwzględni i brutalni. Gdzie ich znaleźć? Oczywiście w więzieniach i obozach koncentracyjnych. Mordercy, gwałciciele, wszelkiej maści pospolici przestępcy, a przede wszystkim kłusownicy – świetnie posługujący się karabinem i doskonale radzący sobie w terenie.

Reichsführer zaakceptował projekt. Ośrodkiem szkoleniowym nowego batalionu został obóz w Sachsenhausen, zaś punktem dowodzenia dawny klasztor żeński in der Fischergasse zu Krakau.

Metody szkolenia i atmosfera w jednostce daleko odbiegały od cywilizowanych standardów. Na porządku dziennym były kary cielesne. Za drobne przewinienia groziła chłosta, zaś za niesubordynację – pluton egzekucyjny. Batalion miał własną policję zwaną Burg – Gandarmen, która dysponowała swoistym aresztem – ciasną skrzynią utrzymującą winowajcę w pozycji stojącej.

Latem 1941 roku oddział Dirlewangera skierowano nad Bug, gdzie nadzorował zapędzoną do niewolniczej pracy ludność żydowską. Następnie trafił na Lubelszczyznę, biorąc tam udział w mordach i pacyfikacjach.

Głównym przeznaczeniem batalionu były antypartyzanckie działania na tyłach frontu. W rzeczywistości oznaczało to masową eksterminację absolutnie wszystkich. Podwładni Oskara Dirlewangera okrucieństwem i zezwierzęceniem wielokrotnie przewyższali wszystko, co najgorsze w III Rzeszy. Tylko w drugiej połowie lipca 1943 roku w wyniku działań oddziału z powierzchni ziemi zniknęło 807 wsi na wschodzie.

W sierpniu 1943 batalion przekształcono w pułk – SS Sonderregiment „Dirlewanger”. Jednocześnie oddelegowano doń około półtora tysiąca więźniów z karnego obozu w Matzkau pod Gdańskiem. Byli to głównie policjanci i esesmani – często z wyrokami śmierci – osadzeni tam za przestępstwa kryminalne. Rok później jednostka przekształca się w osławioną brygadę – SS Sturmbrigade „Dirlewanger”.

Rzeźnicy Warszawy

5 sierpnia 1944 roku SS Sturmbrigade „Dirlewanger” rzucona została do Warszawy, wchodząc w skład grupy bojowej Heinza Reinefahrta. To na niej miał spocząć główny ciężar pacyfikowania powstania.

Sturmbrigade uderzała od strony ulicy Wolskiej i Towarowej. Utopiła we krwi Górny Czerniaków, Śródmieście, Powiśle i Starówkę, urządziła rzeź Woli.

W trakcie walk ludzi Dirlewangera było bardzo łatwo rozpoznać. Stanowili bandę brudnych, obdartych zbirów bez dystynkcji na mundurach. Podczas natarcia pędzili bezładną masą, często zamroczeni alkoholem, na powstańcze pozycje, ginąc przy tym jak muchy (w trakcie powstania straty Sturmbrigade osiągnęły 315 procent). Część z nich pozbawiona była broni. Zdobywali ją, wyrywając z zesztywniałych w pośmiertnym skurczu dłoni swoich towarzyszy. Z tyłu zazwyczaj jechał w czołgu Oskar Dirlewanger. Popędzał całą tę zgraję, a co oporniejszym po prostu strzelał w plecy. Świadkowie tamtych wydarzeń opowiadają, że SS-Oberführer miał zwyczaj urządzania w każdy czwartek egzekucji. Wieszał za byle co i byle kogo. Nieważne, czy swój, czy wróg.

Esesmani Dirlewangera nie brali jeńców, ale i sami nie oczekiwali litości. Zdaje się, że takie ich traktowanie było w pełni uzasadnione. Mathi Schenk – saper z Wehrmachtu – wspominał: „Za każdym razem, kiedy szturmowaliśmy piwnicę, a były w niej kobiety, dirlewangerowcy je gwałcili. Często kilku tę samą, szybko, nie wypuszczając broni z rąk. Wtedy, po jakiejś walce wręcz, trząsłem się pod ścianą, nie mogłem się uspokoić; wpadli ludzie Dirlewangera. Jeden wziął kobietę. Była ładna, młoda. Nie krzyczała. Gwałcił ją, przyciskając mocno jej głowę do stołu. W drugiej ręce miał bagnet. Najpierw rozciął jej bluzkę. Potem jedno cięcie, od brzucha po szyję. Krew chlusnęła”. Innym znowu razem: „Weszliśmy do środka z nastawionymi bagnetami. Ogromna hala z łóżkami i materacami na podłodze. Wszędzie ranni. Oprócz Polaków leżeli tam ciężko ranni Niemcy. Prosili, żeby nie zabijać Polaków. Polski oficer, lekarz i 15 polskich sióstr Czerwonego Krzyża oddało nam lazaret. Ale za nami biegli już dirlewangerowcy. Zdążyłem wepchnąć jedną z sióstr za drzwi i zakluczyć. Słyszałem po wojnie, że przeżyła. Esesmani rozstrzelali wszystkich rannych. Rozwalali im głowy kolbami. Niemieccy ranni krzyczeli i płakali. Potem dirlewangerowcy rzucili się na siostry, zdzierali z nich ubrania. Nas wypędzili na wartę. Słychać było krzyki kobiet. Wieczorem na Adolf Hitler Platz był wrzask jak na walkach bokserskich. Wdrapaliśmy się z kolegą po gruzach, żeby zobaczyć, co się dzieje. Żołnierze wszystkich formacji: Wehrmacht, SS, kozacy od Kamińskiego, chłopcy z Hitlerjugend; gwizdy, nawoływania. Dirlewanger stał ze swoimi ludźmi i się śmiał. Przez plac pędzili pielęgniarki z tego lazaretu, nagie, z rękami na głowie. Po nogach ciekła im krew. Za nimi ciągnęli lekarza z pętlą na szyi. Miał na sobie kawałek szmaty, czerwonej, może od krwi, i kolczastą koronę na głowie. Szli pod szubienicę, na której kołysało się już kilka ciał. Kiedy wieszali jedną z sióstr, Dirlewanger odkopnął jej cegły spod nóg”.

Po wojnie SS-Brigadeführer Ernst Rode, szef sztabu von dem Bacha, powiedział o tej bandzie: „Była to raczej gromada świń aniżeli żołnierze”. Jego zdanie podzielało wielu ówczesnych niemieckich dowódców. Odmienny pogląd na tę sprawę miał Adolf Hitler. Führer uznał, że nie kto inny jak Oskar Dirlewanger był rzeczywistym pogromcą powstania. W uznaniu zasług Dirlewanger odznaczony został Krzyżem Rycerskim, a w mieście Esslingen zorganizowano uroczystą akademię na cześć zwycięzców z Warszawy.

Marny koniec

Po upadku Powstania Warszawskiego brygada skierowana została na Słowację, gdzie we właściwy sobie sposób wzięła udział w pacyfikacji tamtejszego powstania.

Kolejnym punktem w szlaku bojowym SS Sturmbrigade „Dirlewanger” stał się odcinek frontu na Węgrzech. I tam kompletnie zawiodła. W starciu z wojskami radzieckimi esesmani uciekli z pola walki. Czterystu sześćdziesięciu przeszło na stronę Rosjan. W odwecie za ten blamaż Dirlewanger osobiście zgładził szesnastu podoficerów. Od tej pory brygada znajdowała się w permanentnym odwrocie. 18 marca 1945 roku została przeformowana na 36. Waffen Grenadier Division der SS. Dywizja istniała w zasadzie już tylko na papierze. Jej koniec nastąpił 29 kwietnia 1945 roku, kiedy to została całkowicie rozbita.

Oskar Dirlewanger w przebraniu przedostał się do Francji. Najprawdopodobniej został zastrzelony w jednym z tamtejszych aresztów.

Azjatycka horda

Oprócz rdzennie germańskich jednostek w walkach na ulicach Warszawy wzięło udział wiele cudzoziemskich jednostek złożonych zazwyczaj z mieszkańców ZSRR.

Jedną z nich była Brygada RONA dowodzona przez byłego radzieckiego oficera, a przy tym wyjątkowego łotra, Mieczysława Kamińskiego.

Pododdziały RONA w początkowej fazie powstania stacjonowały na Ochocie, gdzie wsławiły się gwałtami, mordami i rabunkiem. Później żołdacy Kamińskiego palili i plądrowali między innymi w okolicach Szpitala Dzieciątka Jezus przy ul. Nowogrodzkiej i Wojskowego Instytutu Geograficznego. W walkach na Ochocie RONA straciła przeszło 30 procent swojego stanu.

Kamiński nie doczekał końca wojny. Niemcy rozstrzelali go za niesubordynację.

Niemieckie siły w Warszawie były swoistym tyglem narodowościowym, zbiorowiskiem wyrzutków z Azji i Europy Wschodniej. Walczyli tam Azerowie, Gruzini, Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie itd. Naprzeciwko nich stali nastolatkowie, często uzbrojeni jedynie w butelki z benzyną. Te niemalże jeszcze dzieci stawiły zaciekły opór i zadały ciężkie straty armii zawodowych morderców, których ogromu zbrodni Warszawa nie zapomni nigdy.


Wojciech Romerowicz
User avatar
bronx
Site Admin
Posts: 5469
Joined: 25 Feb 2005, 10:18
Location: Nstn in Pomm.
Contact:

Post by bronx »

jednego zdania nie rozumie

"w trakcie powstania straty Sturmbrigade osiągnęły 315 procent"

błąd jakiś czy o co chodzi?
Post Reply